Blame CanadaJestem łakomczuchem – tak, uwielbiam wszystko co słodkie. Nawet to, co dla wielu jest zbyt słodkie :). Nie straszna mi nawet puszka kajmaku. Dlatego jak tylko usłyszałem o polskim stoucie z dodatkiem syropu klonowego, od razu na mojej twarzy pojawił się uśmiech i powiedziałem sobie, że muszę to piwo zdobyć. Mam tu na myśli oczywiście Blame Canada z kooperacji Browaru Birbant oraz pubu Chmielarnia. Jest to foregn extra stout z dodatkiem wspomnianego syropu klonowego (który zresztą bardzo lubię i dość często używam – przede wszystkim do zup mlecznych: owsianki i kaszy manny, ale także do deserów i lodów) oraz wiórów dębowych nasączonych whiskey Jack Daniel’s.

Będąc dzieckiem syrop klonowy znałem jedynie z bajek Disney’a, w których był pokazany często jak o ciągliwy, ale dość twardy glut. Gdy pierwszy raz go kupiłem, nie ukrywam, że troszkę się zdziwiłem płynnością tego zagęszczonego soku z klonu. Produkowany jest on w zasadzie tylko w dwóch państwach – głównie w Kanadzie, ale także i w USA – ale jedynie w regionach leżących w północno-wschodniej części kontynentu. Tak jak wspomniałem wyżej, syrop klonowy to sok pozyskiwany z odpowiednio naciętych drzew, który później jest stężany do pożądanej gęstości i ustalonego poziomu słodyczy. W Polsce w podobny sposób pozyskuje się sok z brzozy (oskołę), która ponoć ma wiele właściwości prozdrowotnych.

Reklama

Pomysł na to piwo był bardzo ciekawy – kompozycja czekolady, kawy, syropu klonowego i pochodzącej z beczki waniliny zapowiada się naprawdę intrygująco. Wszystko zależy jednak od sposobu, w jaki syrop został użyty – tj. w którym momencie został dodany do piwa i w jakich ilościach. Nie ma on bowiem intensywnego smaku, jego charakter jest raczej subtelny i mam nadzieję, że nie zginie całkowicie pośród nut charakterystycznych dla foreign extra stoutu (więcej o tym stylu pisałem przy okazji recenzji piwa Transfuzja z Browaru Hopkins).

Jeśli chodzi o parametry Blame Canada to są całkiem pokaźne – podobny ekstrakt mają lżejsze imperialne stouty. W przypadku recenzowanego dziś piwa trochę zaskakuje deklarowany niski poziom goryczki – w piwach o podobnej mocy z reguły bywa ona znacznie wyższa. Być może chodziło o to, aby goryczka nie przykryła nut wniesionych przez dodatki. Blame Canada zostało nachmielone jedną odmianą chmielu, która bardzo często używana jest w chmieleniu na goryczkę – Magnum.

Styl: foreign extra stout
Ekstrakt: 19,1%
Alk. obj.: 8,0%
IBU: 30

Data przydatności do spożycia: 31.12.2016

Kolor: Głęboko ciemnobrązowe. W kieliszku nieprzejrzyste.
Piana: Piana niska, sycząca, błyskawicznie redukuje się do zera.
Zapach: Czekoladowy, zaskakująco lekko palony. Po dokładniejszym wwąchaniu się można doszukać się nut drewnianych. Alkoholu nie czuć.
Smak: Czekoladowy, umiarkowanie palony. Chwilę po przełknięciu pojawiają się wyraźne nuty drewniane, lekko taninowe i waniliowe. Finisz zaokrąglony, delikatnie słodkawy w przyjemny sposób (nie wiem, czy to od dodatku syropu, czy też od nasączenia bourbonem kostek drewnianych). Wydaje mi się, że syrop klonowy ujawnia się nieco dopiero po ogrzaniu piwa do temperatury pokojowej. Alkohol świetnie ukryty.
Wysycenie: Nagazowanie bardzo niskie, co sprzyja sesyjności.

Blame Canada

Smaczne piwo, choć znacznie lepszą robotę zrobiły w nim płatki drewniane niż syrop klonowy, który jak dla mnie za bardzo został przykryty i zniknął wśród innych, bardziej intensywnych akcentów. Najważniejsze, że nie ma w nim żadnych wad, w tym przede wszystkim zbytniej alkoholowości, co przy takim woltażu jest już niestety dość często spotykane. Smakowało mi.

Ocena: 3,9/5
Cena:  7,50 zł za 0,33 l w sta­cjo­nar­nym skle­pie spe­cja­li­stycz­nym

Reklama