Choć tegoroczny wrzesień nie rozpieszczał Pomorza Zachodniego pogodą, to pierwszy weekend października był w Szczecinie naprawdę ładny – ciepły oraz – przez pierwsze dwa dni – słoneczny. Dla mieszkańców stolicy województwa zachodniopomorskiego było to o tyle istotne, że właśnie w tym czasie do tego miasta zawitała kolejna edycja imprezy Oktoberfest Szczecin (1-3 października 2021 r.).
Szczecińskie wydarzenie, którego organizatorem była spółka Żegluga Szczecińska Turystyka Wydarzenia, nawiązuje oczywiście do największego na świecie piwnego festynu, czyli Oktoberfestu w Monachium. Impreza ta wyewoluowała z tradycyjnego świętowania chmielowych dożynek i rozrosła się do niebotycznych rozmiarów. Aktualnie – z uwagi na trwającą pandemię – monachijski pierwowzór został już drugi rok z rzędu odwołany. Przed wybuchem epidemii w czasie trwania Oktoberfestu Monachium odwiedzało nawet 6 milionów osób. Prawo do serwowania piwa podczas tej imprezy ma jedynie sześć monachijskich browarów – Spaten-Franziskaner-Bräu, Augustiner, Paulaner, Hacker-Pschorr, Hofbräu oraz Löwenbräu. Tradycyjnie oferują one tzw. oktoberfestbier, czyli piwo marcowe. Jest to stosunkowo mocny lager (jasny lub bursztynowy). Historycznie było ono warzone na wiosnę (głównie w marcu), pod koniec sezonu warzelniczego. Charakter marcowego pozwalał mu na przetrwanie w piwnicach najcieplejsze miesiące w roku, tak aby można było po to piwo sięgnąć jesienią – w czasie, gdy nie było jeszcze piwa ze świeżo zebranych surowców – zboża i chmielu. Choć obecnie sezon warzelniczy w browarach trwa przez cały rok, to jednak tradycja jesiennego serwowania märzena przetrwała do dziś.
Tak jak w ubiegłym roku tegoroczny szczeciński Oktoberfest odbył się w samym centrum miasta – na deptaku zlokalizowanym na placu Żołnierza Polskiego, tj. na tzw. Alei Kwiatowej. Na odcinku między tzw. „Akwarium” – szklanym pawilonem mieszczącym informację turystyczną – a zegarem słonecznym stanęła scena, dwie sporej wielkości oświetlone hale z ławkami i stolikami (które jednak dość szybko się zapełniały) oraz ponad 20 stoisk – w tym 14 piwnych. Cały teren imprezy był przyozdobiony jesiennymi, oktoberfestowymi akcentami – m.in. doniczkami z wrzosami, pnączami chmielu z dojrzałymi szyszkami, kostkami słomy, dyniami, czy drewnianymi ozdobami. Dość niewielki i wąski teren został całkiem przyjemnie zagospodarowany – całość wyglądała iście klimatycznie. Impreza nie była biletowana, więc każdy niejako „ulicy” mógł sprawdzić ofertę poszczególnych wystawców.
Na Oktoberfest Szczecin 2021 zawitałem drugiego dnia, tj. w sobotę, około godz. 13:00, czyli dość wcześnie. Na scenie wówczas prezentował się Zachodniopomorski Oddział Terenowy Polskiego Stowarzyszenia Piwowarów Domowych, który demonstrował warzenie piwa w warunkach domowych. Poszczególne etapy produkcji piwa były później przeplatane występami Michała „Sidda” Zaborowskiego, który opowiadał m.in. o doborze stylów do różnych grup społecznych, jak również o goryczce w piwie. Poza tym na scenie zorganizowano też quiz o piwie z nagrodami.
Najważniejszym z punktu widzenia Chmielnika Jakubowego akcentem było oczywiście piwo. A było w czym wybierać – browary się postarały i serwowały swoje piwo nawet z ośmiu nalewaków jednocześnie. Spróbować można było różnorakich stylów – od jasnych lagerów, przez portery bałtyckie, piwa owocowe, stouty, pastry stouty, na leżakowanych w beczkach sztosach skończywszy. Niektóre stoiska oferowały również piwa bezalkoholowe. Na Oktoberfest Szczecin 2021 wystawiły się browary: Pod Zamkiem, Rockmill, Witnica, Colberg, Piwo z Żuka, Łąkomin, EDI, Stu Mostów, Za Miastem, Maltgarden, Miejski Browar Stargard, Koreb oraz Opolski.
Oprócz stoisk piwnych do dyspozycji odwiedzających Oktoberfest Szczecin 2021 były również stoiska sklepu i hurtowni Chmiel – Świat Piwa, manufaktury produkującej bezalkoholowe drinki Poshe Drinks oraz pasieki Dziki Miód.
Mimo stosunkowo wczesnej pory stoiska już działały, ponieważ sobotni program imprezy rozpoczął się o godz. 12:00. W pierwszej kolejności swoje kroki skierowałem do stoiska zaprzyjaźnionego szczecińskiego sklepu specjalistycznego oraz hurtowni – Chmiel Świat Piwa. Spróbowałem tam przede wszystkim Sediny – premierowego session IPA uwarzonego przez browar kontraktowy Gryfus ze Szczecina. Była to bardzo fajnie nachmielona, lekka ipka – bardzo sesyjna, w smaku kojarząca się z cytrusami, w tym min. z mandarynką. Co prawda marudziłem trochę na zbyt niską goryczkę, ale i tak całość była bardzo spoko. Kolejnym piwem zaproponowanym mi do spróbowania przez ekipę Chmiela był Krawat Knit od Browaru Bespoke. Był to west coast IPA – nieco cięższy od próbowanego wcześniej session IPA. Słodowość była tu bardziej wyrazista, ale nadal nie nachalna, a dominantą był oczywiście chmiel. Na tym samym stoisku sięgnąłem jeszcze po tradycyjnego oktoberfestbiera uwarzonego przez monachijski browar Hofbräu – było to dość jasne jak na ten styl piwo – intensywnie słodowe, słodkie i treściwe. Przyjemne ;).
Drugim stoiskiem, które musiałem wręcz odwiedzić, był Browar Łąkomin. Tam też spróbowałem spróbowałem trzech piw, które były akurat na kranach. Niestety, największe, leżakowane w beczkach ciekawostki skończyły się jeszcze w piątek. No, ale coś tam na szczęście zostało :). Najpierw poprosiłem o odrobinę imperialnego berliner weisse o nazwie Kwaśny Las, który jak się okazało było piwem odkupionym od nieistniejącego już Browaru The Garage Monks. Początkowo wydawało mi się trochę za słodkie, słodowe i jednocześnie zbyt mało kwaśne – jednak po kilku łykach kwasowość stała się jakby intensywniejsza i jak najbardziej wystarczająca. Niemniej jednak zdecydowanie bardziej wolę regularne, dużo lżejsze warianty berlinera. Kolejną pozycją, jaką dane mi było spróbować był Mustang Rum BA. Był to trunek intensywny w smaku, mocny z wyraźnymi nutami pochodzącymi z beczki. Tak jak to bywa czasem w przypadku strong ale’i i barley wine’ów leżakowanych w beczkach, tak i to piwo cierpi na pewną charakterystyczną przypadłość. Otóż takie piwa wydają się wytrawniejsze, smuklejsze, „cieńsze” niż ich podstawowe warianty. W przypadku Mustanga destylat z beczki dodatkowo wyraźnie podbił nuty alkoholowe, które przeszły do smaku gotowego piwa. Na koniec poprosiłem obsługującego stoisko Tomka Wilka o odrobinę AmeryŁanki, która obecnie jest dostępna w wariancie cold wheat IPA. Jak się dowiedziałem, po prostu w browarze została do wykorzystania gęstwa z drożdżami dolnej fermentacji. Zdecydowano, że zostanie ona użyta w piwie, które wcześniej fermentowane drożdżami ejlowymi. I tak powstało piwo lekkie w odbiorze i bardzo fajnie nachmielone i jednocześnie sesyjne.
Następnie udałem się na stoisko Browaru Stu Mostów. Tam również spróbowałem najpierw IPA, które choć mi smakowało, to jednak nie zapadło jakoś szczególnie w pamięci. Inaczej było z Orange Imperial Stoutem, które okazało się naprawdę przyjemnym trunkiem. Nie było w nim za wiele pomarańczy, za to piwo to było przyjemnie słodkie, gładkie, wpadające w wanilię i banany. Bardzo interesująca kompozycja.
W dalszej kolejności wpadłem na stoisko (bardzo ładne! Chyba jedno z ładniejszych na Oktoberfest) Miejskiego Browaru Stargard, na którego kranach lane były dwie nowości – Koźlak oraz Imperialny Porter Bałtycki. Koźlak wydawał mi się nieco zbyt ciemny w smaku, trochę zbyt kawowy, a za mało melanoidynowy. Było to piwo naprawdę wyraziste jak na ten styl i powinno podpasować nawet tym, którzy – tak jak Tomasz Kopyra – za bockami nie przepadają. Na podobną przypadłość „cierpiał” Imperialny Porter Bałtycki, który będąc wyraźnie kawowym trunkiem spokojnie mógłby być sprzedawany jako imperialny stout i nikt by się nie kapnął ;). Brakowało mi w nim więcej posmaków opiekanych, tostowych, chlebowych.
Kolejnym browarem, którego piwa spróbowałem, był Maltgarden – jakimś cudem nie mam z tego miejsca zbyt wielu zdjęć, za co przepraszam :/. Akurat na stoisku spotkałem piwowara Andrzeja Milera, który poczęstował mnie jasnożółtą, mętną „ipką” z dość oldschoolowym aromatem (pochodzącym bodaj m.in. od chmielu Simcoe), intensywnie owocowym i żywicznym smakiem z przyjemnie zaznaczoną goryczką. Niestety nie odnotowałem w pamięci jej nazwy (jakoś ciężko mi zapamiętać te maltgardenowe warianty różnych IPA), a na stoiskowym cenniku wymienione były jedynie style. Troszkę żałowałem, że na kranie nie znalazło się żadne kawowe piwo, dlatego też postanowiłem jedno z nich zakupić w puszce – jego recenzja niedługo pojawi się na Chmielniku Jakubowym.
Jako, że czas mnie zaczynał już powoli gonić od razu przeszedłem do kolejnego stoiska, którym był Browar Rockmill. Tam interesował mnie przede wszystkim Friend or Foe? Choć od jego premiery minęło już sporo czasu to nadal jest to bardzo dobre piwo, które wyróżniało się intensywnie torfowym smakiem i aromatem. Zdecydowanie było to jednym z najbardziej wyróżniających się piw tej imprezy :).
Jako mój przedostatni przystanek na szczecińskim Oktoberfest załapał się Browar Za Miastem, na który podczas poprzednich szczecińskich imprez jakoś brakowało mi czasu. Spróbowane tam piwo było nieco kontrowersyjne – był to bowiem dubbel Pogoda Ducha, który choć smaczny – bardzo owocowy, estrowy w smaku to jednak nie był do końca stylowy. Był przede wszystkim sporo za jasny, nie zapamiętałem też żadnych – charakterystycznych dla tego stylu – akcentów przyprawowych, fenolowych.
Jako, że czas mnie już coraz mocniej gonił, to na koniec zostawiłem sobie Browar Opolski. Był to dla mnie browar kompletnie nieznany, dlatego też na jego stoisku zaopatrzyłem się w dwie butelki, których recenzje pojawią się niedługo na portalu Chmielnik Jakubowy. Na festiwalu spróbowałem natomiast bardzo przyjemnej IPA oraz porteru bałtyckiego, który okazał się chyba najlepszym tego rodzaju piwem na szczecińskim Oktoberfest.
To by było na tyle, jeśli chodzi o piwa. Spróbowałem ich sporo – głównie dlatego, że z domu wziąłem swoje malutkie szkło o pojemności maksymalnej 200 ml. Na poszczególnych stoiskach prosiłem o nalewanie maksymalnie do połowy, czyli około 100 ml :). I tak ograniczony czas, który mogłem poświęcić na obecność na imprezie, sprawił, że nie odwiedziłem wszystkich planowanych stoisk. Ubolewam, że nie udało mi się dotrzeć do jedynego obecnego na wydarzeniu szczecińskiego browaru restauracyjnego – Browaru Pod Zamkiem oraz do stoiska Piwa z Żukiem, który zrobił furorę zgrabnymi, kosztującymi 25 złotych, zestawami degustacyjnymi na sprytnie zrobionych kartonowych podstawkach. Ilekroć obok tego stoiska nie podchodziłem to za każdym razem była tam spora kolejka. Miałem też ochotę na odwiedzenie Browaru Colberg, ale i na to czasu nie wystarczyło.
Nie zabrakło też stoiska Pasieki Dziki Miód – jednej z najbardziej utytułowanych polskich miodosytni. Niestety, jej oferta na Oktoberfest nie była zbyt bogata. Jej ekipa przywiozła w głównej mierze Jabczaka, inne miody były dostępne tylko w pojedynczych butelkach. Oczywiście można było też kupić normalne miody – ja skusiłem się na akacjowy oraz mniszkowy. Oba bardzo dobre. Ciekawostką było również to, że na stoisku Dzikiego Miodu można było zakupić piwa Browaru Stargard.
Tego typu impreza nie mogłaby się odbyć bez zaplecza gastronomicznego. Wśród obecnych na Oktoberfest foodtrucków znalazły się Wół i Krowa (burgery), Dzika Kuchnia (dania z dziczyzny), Ale Ciacha (langosze), Nasz Naleśnik, Rybysieje (bułka z paprykarzem), Montownia Frytek, Arizona Pastrami, Tostolandia oraz Bike Cafe.
Czując w pewnym momencie „głoda”, zdecydowałem się na naleśnikarnię – zjadłem bardzo smacznego naleśnika Amerykańskiego z serkiem mascarpone, bananami i masłem orzechowym. Dobre to było :). Bardzo dobre wrażenie zrobił też na mnie festiwalowy sklepik, w którym można było zaopatrzyć się w różnego rodzaju gadżety związane ze Szczecinem, ale także szkło do piwa. Dostępny był obrandowany okolicznościowo kufel, pokal oraz bardzo fajna malutka szklanka degustacyjna (idealna na festiwale), którą postanowiłem zakupić.
Czas, który spędziłem na Oktoberfest Szczecin 2021, minął mi błyskawicznie. Upłynął mi na próbowaniu naprawdę fajnych i ciekawych piw oraz na rozmowach z ekipami browarów oraz ludźmi obsługującymi stoiska. Nie udało mi się spróbować wszystkiego, co chciałem, ale i tak wyszło tego sporo. Całe szczęście, że pogoda dopisała i bez problemu można było poruszać się pomiędzy stoiskami. Cieszę się, że Oktoberfest Szczecin znalazł się na stałe w kalendarzu miejskich imprez, szczególnie że trwająca pandemia póki co przerwała ciągłość organizowania innego szczecińskiego piwnego wydarzenia, jakim był Szczecin Beer Fest. Liczę, że Oktoberfest będzie się rozwijał i w przyszłych latach przyjadą do stolicy Pomorza Zachodniego jeszcze ciekawsze browary z wieloma interesującymi piwami :).