oktoberfest-535122_1920Tak się złożyło, że wracając w ubiegły weekend z tegorocznego urlopu przejeżdżałem przez całe Niemcy z południa na północ. Jednym z landów, które mijałem na trasie, była Bawaria. I choć nie zjeżdżałem z autostrady, to tamtejsze stacje radiowe, w przerwach między komunikatami drogowymi o korkach, przypomniały mi, że w Monachium trwa właśnie (od 17 września do 2 października) jedna z największych imprez piwnych na świecie – Oktoberfest, która historycznie wywodzi się ze świętowania dożynek chmielnych. Gdyby nie te audycje, zapewne bym ją przeoczył i nawet bym tego nie zauważył. Dlaczego? Już tłumaczę :).

Postaram się streścić w 4 punktach:

Reklama

1. Tłumy, ogromne tłumy.

Oktoberfest corocznie wiąże się z nieprzebranymi tłumami ludzi, ciągnącymi do stolicy Bawarii z całego świata. Jak podaje Wikipedia średnio przez jedną edycję imprezy przewija się aż 6 milionów ludzi. Całość odbywa się na obszarze zwanym Theresienwiese – jest to łąka na której ustawiane są hale i namioty, z których największe są w stanie pomieścić nawet 10 tys. osób. To właśnie tam jest sprzedawane piwo. Bardzo szybko się one zapełniają, przez co, jeśli nie przyjdzie się odpowiednio wcześniej, wolnego miejsca na pewno się już nie znajdzie. Oczywiście można dokonać rezerwacji miejsca, ale tylko na miejscu i wolne miejsca przeznaczone do rezerwacji kończą się już na początku roku – czyli ponad pół roku przed imprezą! Jako, że jestem osobą niepełnosprawną ruchowo, na tłumy mam wyjątkową alergię, szczególnie tam gdzie nie ma zbyt wielu miejsc siedzących.

2. Wybór piw, a raczej jego brak.

Oktoberfest to królestwo jednego stylu piwa – marcowego, zwanego po niemiecku Märzenbier, albo właśnie Oktoberfestbier. Jest to dość mocne piwo dolnej fermentacji barwy ciemnozłotej lub bursztynowej. Warzone było pod koniec sezonu piwowarskiego, czyli na wiosnę – z reguły w marcu, stąd jego nazwa. Od kwietnia to sierpnia/września piwa się nie warzyło, ponieważ w tym czasie zapasy ubiegłorocznego zboża były już na wyczerpaniu, panujące wysokie temperatury niekorzystnie wpływały na fermentację i leżakowanie piwa, a także w powietrzu roiło się od różnego rodzaju mikrobów psujących gotowy trunek. Dlatego piwo marcowe było specjalnie trzymane od marca do czasu dożynek, aby mieć czym świętować udane zbiory. Znamiennym też jest to, jakie browary mają prawo sprzedaży piwa na tej wielkiej imprezie. Jest ich niewiele, bo kryteria ich doboru bardzo ściśle to regulują niezmiennie od wielu lat. Tak więc na Oktoberfest napić się można marcowego z następujących browarów: Spaten-Franziskaner-Bräu, Augustiner, Paulaner, Hacker-Pschorr, Hofbräu oraz Löwenbräu. Głównymi warunkami, jakie muszą spełniać te browary, jest to, że muszą pochodzić z Monachium oraz warzyć zgodnie z Niemieckim Prawem Czystości. Więc nawet, jeśli uda się nam kupić jakieś inne piwo z oferty wspomnianych wyżej producentów, to i tak będzie ono z rodziny niemieckiej klasyki. Wszystko to sprawia, że na tym najbardziej znanym piwnym festynie ciekawszych piw nie uświadczymy.

oktoberfest-968232_1920

3. Drogo, a nawet bardzo drogo.

Oktoberfest znany jest też z tego, że piwo sprzedawane jest kuflach o pojemności jednego litra, zwanych ein Maßkrug, w skrócie ein Maß. Myślę, że każdy z Was kojarzy zdjęcia hojnie obdarzonych przez naturę kelnerek w ludowych, bawarskich strojach niosących po 10 takich kufli wypełnionych piwem (sam kufel warzy około kilograma!). Owszem, takie obrazki się zdarzają, lecz z reguły roznoszeniem piwa zajmują się jednak mężczyźni. No, ale miało być o cenach – tak więc taki litrowy kufel piwa kosztuje na tej wielkiej imprezie około 10 euro, co daje ponad 40 zł. Biorąc pod uwagę to, że na Oktoberfest nie zachodzi się na chwilę i raczej nie kończy się na jednym piwie, uczestnictwo w imprezie, pomimo darmowego wstępu, do tanich zdecydowanie nie należy.

4. 800 km żeby wypić marcowe? Nie, dziękuję.

Ze Szczecina do Monachium mam bez mała 800 km, co daje minimum 8 godzin jazdy, zakładając, że ruch będzie w pełni płynny, a po drodze nie będzie dłuższych przerw na odpoczynek. Łącznie z powrotem daje więc to 1600 km. Czy opłaca się tyle jechać, żeby wypić marcowe za 40-kilka zł? Odpowiedź brzmi: nie :).

A co Ty sądzisz o tego typu imprezie, jaką jest Oktoberfest? A może ktoś z Was był na tym festynie i chciałby podzielić się z nami swoimi wrażeniami? Zapraszam do dyskusji w komentarzach.

Reklama