Po oficjalnym ogłoszeniu przez ekipę AleBrowaru informacji o tym, że są w trakcie budowy browaru, a raczej już na etapie jego wyposażania, przypomniałem sobie, że wciąż mam do opisania dwie z jego nielicznych tegorocznych nowości. Faktycznie, przez ostatnie 9 miesięcy o poczynaniach Bartka Napieraja, Michała Saksa oraz Arka Wenty słychać było niewiele. Jako że bloger jest takim konsumentem, który z reguły rzadko sięga kilka razy po to samo piwo, to i na moim blogu AleBrowar do tej pory pojawił się jedynie raz i to w ramach kooperacji z Artezanem. Pora więc to nadrobić, a pomóc ma mi w tym Roo Ride, czyli session IPA.
Degustowane dziś piwo to prawdziwie sesyjna session IPA (wiem, wyszło trochę masło maślane 😉 ). Wg informacji zamieszczonych na etykiecie piwo ma jedynie 9° Plato ekstraktu i tylko 3,1% alkoholu. Jest to trzecie piwo w tym stylu, które pojawia się u mnie na blogu i Roo Ride ma z nich zdecydowanie najmniej alkoholu. Co ciekawe w sklepach znajdziemy już takie session IPA, które alkoholu mają nawet 5%. Chłopaki z AleBrowaru na serio więc potraktowali ideę tego stylu, żeby można byłoby tych piw wypić kilka i zbytnio się tym nie zmęczyć :).
Przy tak niskim ekstrakcie obawiam się trochę zastosowanego przez AleBrowar rodzaju chmielu. Roo Ride to bowiem single hop chmielony australijską odmianą Vic Secret. Nie wiem, czy jest to dobrym wyborem, ponieważ ilekroć spotykałem się z tym chmielem, tylekroć piwa te miały bardzo intensywną i zalegającą, a tym samym średnio przyjemną goryczkę. Im ekstrakt był niższy, tym odczucie goryczy było intensywniejsze i bardziej zalegające. Co ciekawe przy warzeniu Roo Ride chmiel nie został dodany do kotła podczas gotowania, tylko całość trafiła do tzw. whirlpoola – kadzi, która poprzez odwirowywanie służy do strącania z brzeczki niepotrzebnych osadów i innych odpadów.
Styl: session IPA
Ekstrakt: 9%
Alk. obj.: 3,1%
IBU: 40
Data przydatności do spożycia: 31.10.2016
Kolor: Jasnozłota, umiarkowanie zmętnione.
Piana: Piana bardzo obfita, drobna i trwała. Po chwili się zaczyna strzępić, co nie wygląda jakoś pięknie. Zostawia śladowy lejsing.
Zapach: Cytrusowy, grejpfrutowy, bardzo intensywny i przyjemny.
Smak: Roo Ride jest piwem bardzo wytrawnym, wręcz wodnistym. Słodowości nie ma w nim wcale. Za to chmielowość jest mega intensywna – głównie grejpfruty. Na finiszu bardzo intensywna, zalegająca i nie do końca przyjemna goryczka.
Wysycenie: Wysokie. Piwo jest ciut przegazowane.
Przy okazji degustacji Roo Ride po raz kolejny potwierdziło się moje doświadczenie z chmielem Vic Secret. Zdecydowanie nie nadaje się on do chmielenia lekkich piw – może i charakteryzuje się bardzo fajnym aromatem, to jednak wysoka zawartość alfakwasów sprawia, że piwa nim nachmielone zyskują bardzo silną i zalegającą goryczkę. Ciekaw jestem, jak Vic Secret sprawdziłby się w przypadku jakiegoś mocniejszego piwa single hop – jak np. imperial IPA, czy też barleywine. Sama idea, jaka przyświecała Roo Ride, jest jak najbardziej słuszna – propsuję każde mocno chmielone piwo o zawartości alkoholu poniżej 4%. Gorzej z efektem końcowym, który jednak z pewnością zadowoli miłośników silnej goryczki chmielowe. Być może AleBrowar w kolejnej jego warce powinien zastanowić się nad inną odmianą – np. Galaxy. Podsumowując – 3-procentowe session IPA: jak najbardziej tak; Vic Secret: nie! 😉
Cena: 6,47 zł za 0,5 litra w sklepie specjalistycznym