Będąc w miniony czwartek w Szczecinie, miałem nieco czasu wolnego w okolicach Bramy Portowej. W pobliżu tego jednego z największych skrzyżowań w stolicy Zachodniego Pomorza, w bardzo ładnie odrestaurowanej XIX-wiecznej kamienicy, od 2015 r. mieści się restauracyjny Nowy Browar Szczecin. Od prawie roku działa tam też również multitap, serwujący na 13 kranach oprócz lokalnie warzonych piwa także polski i zagraniczny kraft. I to właśnie tam postanowiłem zawitać.
To nie był mój pierwszy raz w multitapie Nowego Browaru Szczecin, ale wcześniej nie mogłem zmobilizować się do naskrobania kilku słów relacji. Jak już wyżej wspomniałem, lokal ten działa na pierwszym piętrze ładnej kamienicy, w której przed wojną mieściła się siedziba loży masońskiej, a także gospoda, skład win oraz rozlewnia likierów Hermann Bohlke. Dziś parter wypełniają pomieszczenia browaru restauracyjnego, którego sale są utrzymane w stylu bawarskich piwiarni. Na piętrach natomiast jest szereg pomieszczeń, w tym: wspomniany pub oraz sala koncertowa.
Co ciekawe, multitap jest też częścią restauracji i można tam zamówić te same dania, co na dole. Podobnie jest z piwami – lokalnie warzone trunki są dostępne na obu piętrach. Samych kranów jest 13 – w Szczecinie więcej mają ich tylko SŁODY. Warto wspomnieć, że idąc do lokalu Nowego Browaru Szczecin trzeba wziąć pod uwagę to, że multitap ten ma na swoich ścianach sporo różnych telewizorów, a nawet ekran projektora – dlatego też wtedy, gdy w TV lecą jakieś istotne mecze, może być tam problem z miejscem.
Czasu na odwiedziny miałem niewiele, więc stanęło na obiedzie i spróbowaniu czterech piw, które akurat przykuły moją uwagę. Zanim przejdę do minirecenzji piw, to zatrzymam się na chwilę przy jedzeniu. Zamówiłem sobie polędwiczki grillowane w sosie whisky z ziemniakiem Hasselback i kalafiorem. Towarzysząca mi osoba natomiast wybrała sobie kurczaka grillowanego z warzywami. Jedno i drugie było dobre, ale jakiegoś szczególnego szału nie robiło. Szczególnie rozczarował mnie mój ziemniak, który z pokrojonym częściowo na talarki pieczonym kartoflem nie miał wiele wspólnego. Co do kurczaka to spodziewałem się natomiast, że zarówno mięso, jak i warzywa będą bezpośrednio z grilla – okazało się jednak, że wszystkie składniki były zapieczone w folii aluminiowej ;). Niemniej w smaku jedno i drugie było OK. Niestety, nie mam zdjęć, więc musicie mi uwierzyć na słowo ;).
No, dobra – zajmijmy się piwami ;).
Nowy Browar Szczecin – Hazy APA
Choć w Nowym Browarze byłem już kilka razy, to na Hazy APA trafiłem po raz pierwszy. Zwykle trafiałem na klasykę – jasnego i ciemnego lagera oraz na weizena. I muszę przyznać, że pozycja ta mnie zaciekawiła – zamówiłem więc sobie 0,5 litra do obiadu. Piwo mi smakowało – w aromacie było przyjemnie chmielowe, natomiast w smaku cytrusowy chmiel był uzupełniany przez solidną zbożową podstawę. Piwo to było bardzo sesyjne i świetnie sprawdziło się do popijania jedzenia 😉
Ziemia Obiecana/Monsters – Uncle Zester
To moje pierwsze spotkanie z Browarem Monsters, który niestety nie rozlewa swoich piw do butelek, a w multitapach bywam ostatnio rzadko. Dlatego tym bardziej ucieszyłem się, że trafiłem na Uncle Zestera. Jest to summer ale z dodatkiem soku i zestu z limonek, cytryn i pomarańczy. I muszę przyznać, że limonkę czuć było wyraźnie – piwo było rześkie i mega owocowe. Jestem na TAK ;).
Po dwóch stosunkowo lekkich piwach, postanowiłem sięgnąć po mocniejsze propozycje. W pierwszej kolejności padło na:
Kraftwerk – Lightbulb
Lightbulb to double new england IPA DDH. Dopisek tych trzech liter DDH ostatnio jest naprawdę modny i browary chętnie chwalą się nowymi piwami „double dry hopped”. Niestety nie do końca wiadomo, co ten skrót dokładnie znaczy, a różne browary mają jego różne interpretacje – od użycia na zimno dwóch odmian chmielu, poprzez podwojenie ilości chmielu na zimno, aż po dwukrotne przepuszczenie piwa przez urządzenie w rodzaju hopguna.
Jakkolwiek new england IPA (mętny, bardzo aromatyczny, „soczkowy” wariant „ipy”) znam doskonale i tego rodzaju piwa wielokrotnie trafiały już na mojego bloga, to z jego wersją podwójną (imperialną) mam do czynienia po raz pierwszy.
Przechodząc już do Lightbulb, to jest to pierwsze piwo ze stacjonarnego Kraftwerku, które mam okazję próbować. Jego główną bolączką okazało się jednak utlenienie. Piwo pachnie jak cukierki miodowo-leśne. Chmielu w aromacie jest niewiele. Podobnie zresztą jest w smaku – jest słodko i miodowo. Finisz natomiast wieńczy intensywna, zalegająca i lekko piekąca, łodygowa goryczka. Sam alkohol jest jednak nieźle ukryty. Niemniej piwo z new englandem ma niewiele wspólnego.
AleBrowar – Ris In Peace Autumn 2017
Wstyd się przyznać, ale jak dotąd nie piłem żadnego risa z AleBrowaru – i to zarówno imperialnej wersji Smoky Joe, jak również mocarzy z serii sezonowych Ris In Peace. Jakież moje było zdziwienie, gdy na tablicy multitapu w Nowym Browarze Szczecin ujrzałem alebrowarowego wędzonego risa, wypuszczonego rok temu – jesienią ubiegłego roku.
Piwo było świetnie ułożone, czekoladowe, wyraźnie wędzone w typie ogniskowym. Pojawiło się też sporo owoców suszonych, będących efektem starzenia się trunku, podkręcanych przez wędzonkę. Niestety, na finiszu znalazły się też akcenty jakby jabłkowe, wpadające w rozpuszczalnik, które zidentyfikowałem jako aldehyd octowy.
Podsumowując, jestem mile zaskoczony tym, że udało mi się spróbować piw, których nigdy jeszcze nie piłem. Poziom był niezły – no, może za wyjątkiem piwa z Kraftwerku, które nie bardzo mi smakowało.
Na koniec nieśmiało przypomnę, że na moim blogu dostępna jest Piwna Mapa Szczecina, na której znajdziecie lokale i inne punkty, w których znajdziecie ciekawe piwa – polskie oraz zagraniczne :).
Na Facebooku działa natomiast grupa „Szczecin – gdzie na piwo?”, w której zamieszczam newsy dotyczące Szczecina i okolic.