Wiele z osób interesujących się piwem temat ten zaczęło zgłębiać jeszcze przed wybuchem piwnej rewolucji w Polsce, czyli przed 2011 r. Wyboru wówczas zbytniego nie było – wszystko, co różniło się od jasnego, wysokoodfermentowanego lagera, cieszyło się dużym zainteresowanie ze strony takich jak ja. Z perspektywy czasu największy wkład w to, że obecnie zajmuję się piwem, wniosły dwa browary – Czarnków ze swoim Noteckim Eire oraz Amber warzący rewelacyjnego wtedy Koźlaka. Po otwarciu bloga miałem już okazję wrócić do produktów spod marki Noteckie (co prawda w moje ręce wpadło Noteckie na Miodzie Lipowym, które mojego serca z pewnością nie skradło), teraz przydałoby się też w końcu odświeżyć ofertę Browaru Amber. A w jego portfolio naprawdę sporo się dzieje, czego przykładem jest recenzowane dziś piwo Po Godzinach: IPL.
Browar Amber to całkiem spory producent (warzelnia 200 hl), który swą siedzibę zlokalizował w Bielkówku w okolicach Gdańska. Został on otwarty w 1994 r. i do dziś znajduje się w rękach jednej rodziny. Do 2015 r. warzono tam praktycznie wyłącznie lagery – wyjątkiem był Pszeniczniak, czyli hefeweizen, który na rynku pojawił się w 2012 r. W 2015 roku do oferty Amber wprowadził całą serię piw Po Godzinach, z których część wyraźnie czerpała z piwnej rewolucji, choć też nie brakuje w niej stylów klasycznych. I tak dotychczas pod tą marką pojawiły się: Koźlak Pszeniczny, Altbier, American India Pale Ale, recenzowany dziś India Pale Lager, Piwo Marcowe oraz Cherry Milk Stout. Póki co jest to pierwsze piwo z tej serii na blogu. Ba, jest to ogólnie debiut Browaru Amber na moich łamach!
Skrót IPL użyty w nazwie tego piwa rozwija się jako india pale lager. W teorii jest to mocno chmielony nowofalowymi, często amerykańskimi odmianami chmielu lager. Pod względem zawartości alkoholu jest to coś pomiędzy american lagerem (pilsem) a imperial pilsnerem. Dlatego biorąc do ręki Po Godzinach: IPL byłem pewien, że będzie to dość mocne piwo i wielce zdziwiło mnie to, że na etykiecie podano ekstrakt na poziomie jedynie 12,2% oraz 4,8% alkoholu, co plasuje go raczej jako american pilsa. I nie chodzi mi tu o bezsmakowy trunek pokroju amerykańskiego Budweisera, który często też jest nazywany american lagerem, ale piwo dolnej fermentacji, w którym pierwsze skrzypce gra profil chmielowy – przez co nazywane jest ono amerykańskim wariantem pilsnera.
Po Godzinach: IPL zostało nachmielone pięcioma odmianami chmielu – trzema amerykańskimi: Chinook, Citra, Cascade, oraz dwiema polskimi: Marynka oraz Sybilla.
Styl: india pale lager / american pils
Ekstrakt: 12,2%
Alk. obj.: 4,8%
IBU: 55
Data przydatności: 24.02.2017
Kolor: Jasnozłote, opalizujące.
Piana: Obfita, gęsta, drobna, sztywna i trwała.
Zapach: Zbożowy oraz przyjemnie cytrusowy – czuję przede wszystkim Citrę. Gdzieś w tle pojawia się leciuteńka miodowa nuta utlenienia.
Smak: Piwo jest lekkie, zbożowe z wyraźną chmielowością. Jest w nim sporo cytrusów – mandarynki, cytryna, pomarańcza – ale obecne są również nuty kwiatowe. Goryczka wyraźnie zaznaczona, przyjemna, choć lekko zalegająca. Dodaje charakteru temu piwu.
Wysycenie: Powyżej średniej, jak na jasnego lagera: w sam raz.
Muszę przyznać, że Po Godzinach: IPL bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Po stylu india pale lager spodziewałem się piwa treściwego, może trochę przyciężkiego. Tymczasem IPL z Browaru Amber jest lekkie, rześkie, z wyraźną goryczką. To pozytywne zaskoczenie, jakie mnie spotkało, jest zapewne związane z tym, że nie miałem jakichś wielkich oczekiwań związanych z tym piwem, a to z uwagi na to, że ostatnie lagery z Ambera, jakie miałem okazję próbować, niczego mi nie urwały. Mam nadzieję, że browar z Bielkówka systematycznie będzie rozbudowywał serię Po Godzinach, a do uwarzonych już piw regularnie wracał. Do tej pory najbardziej ostrzyłem sobie zęby na wiśniowy milk stout, ale tak się jakoś złożyło, że gdy był dostępny, nie trafiłem na niego w sklepach, z czego trochę ubolewam. No, ale nic – IPL jak najbardziej mi smakował :).
Cena: otrzymane w prezencie