Kraftowe piwa bezalkoholowe trafiły do sklepów znanej niemieckiej sieci na L. I bardzo dobrze! To bardzo dobra szansa na to, aby konsument, który na co dzień nie ma do czynienia z kraftem, sięgnął po ciekawsze piwa bezalkoholowe. A tych już w Polsce nie brakuje. Ciekawą bezalkoholową ofertę ma m.in. Browar PINTA, który systematycznie rozwija serię Mini Maxi. Aktualnie liczy ona trzy piwa. Jedno z nich – Mini Maxi mango – już recenzowałem. Dziś również klimaty owocowe, a to za sprawą degustacji piwa Mini Maxi Red.
Piwa bezalkoholowe, w których zawartość alkoholu według polskiego prawa musi być niższa niż 0,5% objętościowo, robi się na dwa sposoby. Można uwarzyć bardzo lekką brzeczkę o ekstrakcie mniej więcej 5-6° Plato, która jest fermentowana specjalnym szczepem drożdży, który produkuje jedynie niewielką ilość alkoholu. Takie piwo jest w odpowiednim momencie pasteryzowane, przez co fermentacja jest stopowana w dogodnej chwili, tj. wtedy, gdy zawartość alkoholu nie przekracza 0,5%. Drugim sposobem jest uwarzenie normalnego piwa, przefermentowanie go tradycyjnymi drożdżami i poddanie go procesowi dealkoholizacji za pomocą specjalnych urządzeń, które umożliwiają odparowanie alkoholu pod ciśnieniem. Ta druga metoda jest oczywiście dużo droższa i stać na nią jedynie duże browary. Sytuację tę chce zmienić Janusz Palikot, który chce uruchomić firmę Tenczynek Bezalkoholowe, która ma świadczyć usługi dealkoholizacji również dla podmiotów zewnętrznych.
Mini Maxi Red to bezalkoholowe fruit sour ale. Za owocową, a tym samym kwaśną stronę tego piwa odpowiada dodatek trzech rodzajów soków z czerwonych owoców, do czego zresztą nawiązuje nazwa Mini Maxi Red. Są to soki z wiśni, z malin oraz z czerwonej porzeczki. Jako, że w składzie nie ma wzmianki o obecności kwasu mlekowego w piwie, zakłada, że zapowiadana kwasowość pochodzi właśnie z tych owoców.
Wartość odżywcza w 100 ml:
wartość energetyczna: 113,8 kJ/27,2 kcal,
tłuszcz: 0 g,
węglowodany: 6,45 g, w tym cukry 5,15 g,
białko: <0,5 g,
sól: <0,01 g.
Data przydatności: 16.02.2021
Kolor: Czerwone, wpadające w kolor malinowy.
Piana: Bardzo obfita, bardzo szybko wylatuje ze szkła.
Zapach: Mam wrażenie, że aromat jest lekko zdziczały. Owocowy, przede wszystkim wiśniowy.
Smak: Owoce zdominowały Mini Maxi Red – piwo jest wyraźnie kwaśne i bardzo owocowe. Są wiśnie, może nieco porzeczki. Maliny ujawniają się dopiero po chwili, wraz z ogrzewaniem się piwa (niestety taka trochę kompotowa). Gdzieś w tle delikatna słodowość, która jest jednak przykryta nutami owocowymi. Goryczki i chmielowości brak.
Wysycenie: Wysokie.
Oj, coś tu niedobrego się zadziało. Tzw. „wylatanie” z butelki sugeruje albo powtórną fermentację, albo infekcję. Tę drugą opcję sugerował aromat Mini Maxi Red, który od razu skojarzył mi się z… owocowymi lambikami. Czyżby swoje zrobiły dzikie drożdże? Bardzo możliwe. Z internetów wiem, że mój przypadek nie jest odosobniony i już wcześniej pojawiały się sygnały o wylatywaniu z butelki zakupionego w Lidlu Mini Maxi Red. Co ciekawe, część partii jest w porządku. Niestety, ewidentne przegazowanie i dzikość w aromacie są tu ewidentną wadą, za którą muszę odjąć sporo punktów.
Cena: piwo otrzymane w prezencie