Browar Brewery Hills mocno promuje puszki i na każdym kroku podkreśla zalety tego opakowania (a jest ich wiele). Jakiś czas temu jego ekipa wpadła na bardzo interesujący pomysł – do różnej maści influencerów (głównie z Instagrama) Brewery Hills rozesłał tzw. „dary losu”, wśród których znalazły się piwa ze zindywidualizowaną etykietą. Taki o to prezent dotarł także i do mnie – mój instagramowy nick znalazł się na puszce Banana Peach, czyli weizena z dodatkiem pulpy z brzoskwini.
Wspomniana instagramowa akcja promocyjna puszki w wykonaniu Brewery Hills dla piwa polega na wyszczególnieniu jednej z zalet. Na moim egzemplarzu można przeczytać, że puszka jest opakowaniem szczelniejszym od zakapslowanej butelki. Lepiej chroni zawartość od dostępu tlenu i światła. Wszystko fajnie, ale nie do końca :P. Jest jednak jeden warunek – rozlew do puszek musi zostać wykonany bardzo starannie – tak, aby jak najmniej powietrza dostało się do opakowania. Niestety, mniej zaawansowane linie rozlewnicze mają z tym bardzo duży problem, co w rezultacie skutkuje wieloma mocno utlenionymi piwami w puszkach. Z tego też powodu niektóre browary – jak np. Browar Jana – wręcz porzuciły ten rodzaj opakowań. A szkoda.
Weizen to jeden z tych klasycznych stylów, które bardzo chętnie są ponownie interpretowane przez browary kraftowe. Sięgają one często po niestandardowe dodatki, czy też po amerykańskie chmielenie. W przypadku Banana Peach skorzystano z obu tych rozwiązań – dodano bowiem pulpę z brzoskwiń oraz amerykański chmiel Columbus. Już sam weizen, dzięki pracy odpowiedniego szczepu drożdży, jest piwem owocowym – chyba każdy z nas kojarzy goździkowo-bananowy aromat piwa pszenicznego w typie bawarskim ;). Jak pokazuje praktyka, nuty kojarzące się z bananami mogą bardzo dobrze komponować się z innymi tropikalnymi, czy też owocowymi akcentami. Liczę, że tak też będzie w przypadku dzisiejszej degustacji.
Mój entuzjazm nieco gasi wspomnienie podstawowego, tzn. nieowocowego american weizena od Brewery Hills, czyli Miami Weiz. Tamto piwo zapamiętałem bowiem jako wyraźnie goździkowe, z przykrytym bananem. Jeśli obie pozycje mają dokładnie tę samą bazę, to jednak fenole mogą burzyć owocową kompozycję – tego się trochę obawiam.
Data przydatności: b/d
Kolor: Jasnopomarańczowe, równomiernie, wyraźnie zamglone.
Piana: Umiarkowanie obfita, drobna i gęsta. Dość trwała. Zostawia ładny lejsing.
Zapach: Owocowy, słodki. Mało weizenowy, ale przyjemny.
Smak: Owocowy – delikatny kwaskowy, cierpki od brzoskwini. Tło jest bananowe, słodkie. Trunek jest pełny, treściwy. Fenoli jest tu niewiele – po ogrzaniu pojawia się bardzo delikatny goździk. Pod koniec piwo zaczyna nieco męczyć. Goryczki brak.
Wysycenie: Wysokie, odpowiednie dla weizena.
Trochę mało weizenowy ten weizen ;). Goździk się gdzieś schował pod naporem owocowości. Gdybym jednak nie wiedział, że w Banana Peach użyto brzoskwini, to chyba bym jednak jej nie rozpoznał. Nie przypadkowo przecież mówi się, że jeśli chcesz uzyskać piwo brzoskwiniowe w smaku, to dodaj… moreli :P. Przy obróbce brzoskwinie niestety wiele tracą. Wracając do recenzowanego piwa, to amerykańskiego chmielu też niestety nie odnotowałem – tak, jak przystało na weizena, goryczka jest niska, przez co nic nie kontruje słodyczy. Po wypiciu około 300 ml piwo zaczynało się już robić mdłe. Drugiej puszki już bym nie wypił ;).
Cena: piwo otrzymane w ramach współpracy barterowej z Browarem Brewery Hills