Jałowiec nie jest czymś, co kojarzy mi się z piwem – raczej z dziczyzną i z kiełbasą ;). No, chyba że mówimy o tradycyjnych, historycznych stylach – takich jak sahti, czy rosanke. Okazuje się jednak, że składnik ten można dodać również do innych, mniej tradycyjnych i oczywistych piw – np. do american pale ale. Na taki dość oryginalny krok zdecydował się Browar Faktoria wypuszczając jałowcowy wariant swojego pierwszego piwa – Rio Bravo.
Podstawowa wersja Rio Bravo została wypuszczona na początku 2014 r., niedługo po założeniu przez Tomasza Tauszyńskiego oraz Łukasza Kojro Browaru Faktoria. Piwo to do dzisiaj jest zwykle oceniane jako poprawne, ale nie jakieś wyjątkowe. Ot, zwyczajna, niewyróżniająca się niczym „apa”.
Na początku piwnej rewolucji american pale ale było czymś w rodzaju lżejszego kuzyna american IPA. Dziś tę rolę przejęło session IPA, a APA jest wyraźnie nachmielonym piwem, którego balans jest przesunięty z goryczki w stronę słodowości. Niestety, często zdarza się, że amerykańska wersja pale ale’a bazę słodową ma za bardzo rozwiniętą, przez co cały trunek jest ciężki w odbiorze. Tak być jednak nie powinno.
Jeśli chodzi o owoce jałowca, to wiąże się z nimi ciekawostka. Otóż są one uważane za surowiec zielarski, leczniczy o działaniu m.in. grzybobójczym i antybakteryjnym, ale także i moczopędnym. Skład chemicznych szyszkojagód jest jednak na tyle bogaty, że zawiera również substancje toksyczne prowadzące do poronień, a także w większych ilościach mogące spowodować zatrucia.
Etykieta Rio Bravo z jałowcem – jak większość z oferty Faktorii – odwołuje się do klimatów Dzikiego Zachodu. W stosunku do podstawowej wersji, która była wypuszczona w 2014 r., design opakowania ewoluował – wcześniej etykieta swoją formę nawiązywała do starej gazety. Obecnie mamy na niej sylwetkę dwóch jeźdźców na koniach na tle jakby zachodzącego słońca. Szkoda, że Red Dead Redemption 2 wydane zostało dotychczas jedynie na konsole, a ja mam wyłącznie PC-ta – piwo to klimatem świetnie by pasowało do tej gry ;).
Jeśli chodzi o skład, to martwi mnie w nim nieco obecność słodu karmelowego. Mam nadzieję, że jest go niewiele. Ciekawie natomiast zapowiada się zastosowana mieszanka chmieli – użyto następujących odmian: Columbus, Cascade, Centennial, Simcoe oraz Mosaic. Ciekawostką również jest to, że pierwotnie Rio Bravo w wersji podstawowej miało 4,8% alkoholu objętościowo. Wariant z jałowcem jest już mocniejszy – ma bowiem aż 5,8% alkoholu, co w zasadzie łapie się na dolne granicy dla american IPA. Szkoda, bo jednak cenię lżejsze piwa.
Styl: american pale ale z jałowcem
Ekstrakt: b/d
Alk. obj.: 5,8%
IBU: b/d
Data przydatności: 29.06.2019
Kolor: Głęboko złote, wpadające w jasny bursztyn.
Piana: Obfita, gęsta i drobna. Niesamowicie trwała. Zostawia wzorcowy lejsing.
Zapach: Dużo karmelu, do tego nieco słodkich, przejrzałych owoców.
Smak: Tu również dominuje karmel i słodowa słodycz (czyżby Rio Bravo było przepasteryzowane?). Dodatkową słodycz wnosi chmiel, którego smak i aromat przypomina przejrzałe owoce tropikalne. Na finiszu pojawia się lekka przyprawowość, która najprawdopodobniej pochodzi od jałowca. Goryczka niska.
Wysycenie: Umiarkowane, w kierunku wysokiego.
No, i niestety Rio Bravo z jałowcem nie trafiło w moje gusta. Jest w nim to, czego się obawiałem. Zabrakło mi tu lekkości, efektu orzeźwienia, którego szukam w american pale ale. Piwo jest ciężkie w odbiorze, karmelowe, a chmiel odgrywa drugorzędną rolę. Być może jest to efekt przepasteryzowania tej akurat butelki. Jałowiec praktycznie całkowicie zaginął pod naporem innych nut smakowych. Na miejscu browaru zrezygnowałbym ze słodu karmelowego. Niestety, nie mogę zaliczyć tego piwa do udanych.
Cena: piwo otrzymane w ramach współpracy z Browarem Faktoria