Jak na recenzenta piw przystało, rzadko wracam do tego, co miałem już okazję próbować i recenzować. Jednym z nielicznych wyjątków od tej zasady było swego czasu Imperium Prunum z Browaru Kormoran, którego recenzje pojawiły się na Chmielniku Jakubowym dwukrotnie. Co więcej, dziś zajmę się tym piwem po raz trzeci :D. Wszystko dlatego, że pod koniec ubiegłego roku trafiła nowa edycja Imperium Prunum, która otrzymała bardzo ładną tubę. Sam wygląd nie był jednak jedyną zmianą w porównaniu do „podstawki” – dodano również więcej suszonej śliwki. Dziś postaram się odpowiedzieć na pytanie, czy mocniejsze „dośliwkowanie” zrobiło „robotę” ;).
Muszę przyznać, że Imperium Prunum w tubie prezentuje się ślicznie – od razu miałem skojarzenie z destylatami (np. z whisky) z segmentu premium lub, które mniej lub bardziej aspirują do niego. Opakowanie to zostało utrzymane w robiących spore wrażenie czarno-złotych barwach. Na tubie znajdziemy wszystkie potrzebne informacje zapisane złotymi i białymi fontami. Tak jak w przypadku wersji „kartonikowych” sama butelka (o pojemności 0,375 ml) jest pozbawiona zbędnych napisów – umieszczono na niej jedynie motyw Imperium Prunum (taki a’la herb) oraz nazwę tego piwa. Na szczęście nie zdecydowano się na zalakowanie kapsla, co w pierwszych edycjach było mega upierdliwe. Aktualnie Browar Kormoran stosuje znacznie wygodniejsze rozwiązanie, tj. kapturki termokurczliwe na szyjkę butelki ;).
Samo Imperium Prunum było hitem roku 2016. Był to jeden z pierwszych imperialnych porterów bałtyckich w Polsce, jak również chyba pierwsze piwo z dodatkiem suski sechlońskiej – śliwki węgierki suszonej tradycyjnie dymem w okolicach wsi Sechna w Małopolsce. Wówczas trunek ten był mega nahajpowany i rozchodził się niczym świeże bułeczki. Piwo było sprzedawane na zapisy i osiągało zawrotne ceny. Od tamtej pory kormoranowy porter z wędzoną śliwką w sklepach pojawia się regularnie i obecnie nie budzi już większych emocji – szczególnie, że w poprzednich latach pojawiało się sporo narzekań na nadmierne utlenienie tego piwa w postaci posmaku sosu sojowego.
Czym właściwie ta edycja różni się od podstawowej? Do jednego zbiornika leżakowego, w którym dojrzewało Imperium Prunum dodano trzy razy więcej suski sechlońskiej. Wydłużony został również czas leżakowania. Pozostałe kwestie (jak choćby parametry) pozostały bez zmian. Jak dodatkowe „dośliwkowanie” wpłynęło na to piwo? Postaram się na to pytanie odpowiedzieć, pomimo że nie mam niestety dla porównania butelki z edycji podstawowej.
Dwie poprzednie recenzje Imperium Prunum:
https://www.chmielnik-jakubowy.pl/37-kormoran-imperium-prunum/
https://www.chmielnik-jakubowy.pl/220-kormoran-imperium-prunum-2017/
Piwo pasteryzowane, niefiltrowane
Data przydatności do spożycia: 31.12.2025
Wygląd: Czarne, nieprzejrzyste.
Piana: Niska, brązowawa, szybko opada do zera.
Aromat: Wyraźna wędzonka, dużo czekolady.
Smak: Bardzo przyjemne – gęsta, treściwe, intensywne w smaku. Wyraźna wędzonka, suszona śliwka, sporo gorzkiej czekolady, jest też kawa. Pojawiają się też nuty bardzo ciemnego chleba. Bardzo dobrze ułożone, praktycznie nie ma sosu sojowego, który wskazywałby na nadmierne utlenienie. Goryczki praktycznie nie ma.
Wysycenie: Niskie.
Imperium Prunum to nadal bardzo dobry imperialny porter bałtycki, który został kapitalnie uzupełnione suską sechlońską, która oprócz owocowej słodyczy wniosła naprawdę wyraźną wędzonkę. Aż trudno uwierzyć, że nie ma w tym piwie słodów dymionych :). Mam wrażenie, że dodatkowe porcje śliwki dały więcej nut wędzonych. Aż trudno uwierzyć, że nie ma w tym piwie słodów dymionych. Niemniej nie mam aktualnie porównania z wersją podstawową i muszę w tej kwestii opierać się wyłącznie na swojej pamięci. Podsumowując, jak najbardziej jest to wciąż bardzo smaczny wędzony imperialny porter bałtycki.
Cena: piwo otrzymane w prezencie