Na sam koniec roku, niemalże „rzutem na taśmę” na Chmielniku Jakubowym debiutuje kolejny browar kontraktowy – Majstersztyk z Wrocławia. Przed Bożym Narodzeniem jego właściciel Jacek Ukleja podesłał mi trzy piwa, z czego jedno okazało się być prototypem trunku, który na rynek trafi dopiero za jakiś czas. W pierwszej kolejności miałem jednak ochotę na jakąś ipkę, której dawno już nie piłem. Na szczęście takie też piwo – new england IPA pn. Stacja Ameryka – znalazło się otrzymanej przeze mnie przesyłce. I dziś trafiło ono na mój warsztat.
Można rzec, że new englandy w 2020 r. zostały skutecznie wyparte przez „hejzi ipki”. W zasadzie oba te style są do siebie bardzo podobne – hazy IPA jest może trochę mniej słodsza i nieco bardziej goryczkowa. Oba jednak opisuje się jako „soczyste”. Mam jednak wrażenie, że określenie hazy IPA zrobiło większą furorę niż jego protoplasta i w minionym roku było odmieniane przez różne przypadki. Oba style lubię, choć zdarza mi się narzekać na ich małą goryczkę. Złośliwi mówią, że zatracony został w nich pierwotny charakter india pale ale’a. Z drugiej strony ciężko byłoby połączyć goryczkowość z efektem soczystości, który stoi u podstaw popularności wspomnianych gatunków.
Browar Majstersztyk postawił jednak nie na hazy IPA, ale właśnie na new englanda, który został nachmielony kilkoma amerykańskimi (Citra, Mosaic, Simcoe) oraz jedną australijską odmianą – Galaxy. Zarówno Galaxy, jak i Mosaica uwielbiam, stąd bardzo ucieszył mnie zamieszczony na etykiecie skład. Oczywiście nie mogło zabraknąć płatów owsianych i pszennych, które zwiększają treściwość i gładkość trunku tak ważną w przypadku new englanda. Etykieta podoba mi się – widzimy na niej dystrybutor paliwowy stojący w środku jakiejś pustyni kojarzącej mi się z terenami amerykańskiego stanu Nowy Meksyk lub Arizony. Uważne oko znajdzie tam sylwetkę przejeżdżającego w oddali samochodu marki Żuk. Nie jest to przypadkowe, bo Jacek Ukleja jest częścią podróżniczego projektu Żukiem Przez Świat. Zresztą opisując swój browar Jacek wspomina, że stara się w nim łączyć pasję piwowarską z inżynierską dokładnością. Z miłą chęcią sprawdzę, czy udało mu się tego dokonać przy tworzeniu Stacji Ameryka :).
Piwo niepasteryzowane, niefiltrowane.
Data przydatności: 09.02.2021
Wygląd: Złociste, wpadające w pomarańcz, wyraźnie opalizujące.
Piana: Bardzo ładna, gęsta, sztywna niczym dobrze ubita śmietana. Bardzo trwała, wręcz betonowa. Zostawia ładny lejsing.
Aromat: Chmielowy, przyjemny. Dużo białych owoców, nafty.
Smak: Wytrawne. Już w pierwszym łyku czuć goryczkę! Jest ona wyraźna i dość długa. Sporo chmielu – podobnie jak w zapachu dominują białe owoce, zmieszane z owocami tropikalnymi – cytrusami, typu: grejpfrut, pomelo. Słodowość jest stonowana, żeby nie powiedzieć – schowana. Stacja Ameryka to piwo ewidentnie chmielowe, jednak nie ma tu efektu soczystości – głównie przez wytrawność, brak gładkiej tekstury i naprawdę sporą goryczkę. Raczej sklasyfikowałbym to jako (hazy) west coast IPA.
Wysycenie: Powyżej średniej.
Stacja Ameryka pachnie jak rasowy new england – aromat jest intensywnie chmielowy, owocowy. W smaku jednak ewidentnie zabrakło mi soczystości, której to szukam w tego rodzaju piwach. Zaskoczeniem dla mnie była jednak zaskakująco wysoka goryczka. Poczułem się, jakbym pił starego dobrego west coasta i to takiego sążniście nachmielonego na aromat. Fajnie to zagrało, jednak muszę odjąć trochę punktów za to, że new englandem tego trunku jednak bym nie nazwał. Miłośnikom goryczki jednak to piwo powinno posmakować :).
Cena: piwo otrzymane w ramach współpracy barterowej z Browarem Majstersztyk