
Doctor Brew powraca. Można dodać – powraca z dalekiej podróży. Dzierżawa Lwówka od BRJ-u sprawiła, że jakoś tak u „Doctorów” siadło. W zasadzie w tym czasie nic ciekawego się nie pojawiło, a przynajmniej nic, co by mnie zainteresowało. Za bytności doctorów w Lwówku zrecenzowałem na Chmielniku Jakubowym bodaj trzy doctorowe piwa, które mnie zdecydowanie nie zachwyciły. Coś się chyba zmienia, bo ostatnio Browar Doctor Brew ruszył ostro z premierą trzech piw, które de facto… premierowe nie są. Jest to bowiem powrót w nowej odsłonie trzech klasyków sprzed lat: Kinky Ale, Enigma oraz Mosaic. Zostały one wydane pod jedną wspólną serią: Doctor Brew Legend. Dziś zapraszam na recenzję pierwszego z tych piw.
Doctor Brew Legend: Kinky Ale jako jedyne z tej trójcy nie ma w nazwie chmielu. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta. Otóż piwo miało swoją premierę na Wrocławskim Festiwalu Dobrego Piwa w maju… 2014 r. Wtedy chmiel Ekuanot nie posiadał jeszcze swojej nazwy handlowej i było określone mało sprzedawalnym numerkiem. Dopiero po jakimś czasie nadano mu nazwę Equinox, by potem z różnych względów patentowo-prawnych zmienić ją na Ekuanot.
Od momentu premiery minęło już sześć długich lat. Przez ten czas w polskim krafcie zmieniło się bardzo wiele, jak choćby nasze podejście do szeroko pojętego stylu IPA. Na początku piwnej rewolucji w „ipkach” szukaliśmy wysokiej goryczki podszytej całkiem rozbudowaną słodyczą. Dziś z kolei poszliśmy w kierunku mało goryczkowego, soczkowego new englanda, czy hazy IPA. Zakładam, że trzy staro-nowe piwa z Doctor Brew będą przedstawicielami tego staroszkolnego nurtu. Zapytałem więc Doctorów, czy w Kinky Ale, ale również w innych odświeżonych piwach, zaszły jakieś zmiany w recepturze. I wychodzi na to, że receptury zostały jedynie nieznacznie zmodyfikowane po to, aby dostosować je do browaru, w którym je uwarzono. Jeśli chodzi o założenia oraz skład surowcowy jako taki, to jest bez zmian. Jak już jesteśmy przy miejscu warzenia, to bardzo szkoda, że nie podano tej informacji na etykiecie. Pewnie podjęto taką decyzję ze względu na to, że wkrótce może się zmienić miejsce warzenia tego piwa. Z filmu Kopyra wiem, że piwa powstały kontraktowo we wrocławskim Browarze Profesja, a zapuszkowane – na mobilnej linii do puszkowania.
Kinky Ale to single hop. Wszystkie trzy piwa z serii Doctor Brew Legend mają taki sam skład, a różnią się wyłącznie chmielem. Kupując cały zestaw mamy więc możliwość porównania „side by side”, co dokładnie wnoszą poszczególne chmiele. Użyty w Kinky Ale Ekuanot wnosi m.in. nuty skórki pomarańczy, limonki, papai, melona, jagód , sosny, świeżego pieprzu (info ze strony sklepu hopit.pl), ewentualnie papryki.
Etykieta podoba mi się – jest szalona, ale nawiązuje do starej stylistyki Doctorów. Mamy więc na niej wzór stylizowany na dość chaotycznym graffiti. Pod projektem podpisał się Krzysztof Cichoń. Całość jest spójna, może się podobać. Nie zabrakło pełnego składu oraz parametrów.
Data przydatności: 12.08.2021
Wygląd: Pomarańczowe, zmętnione.
Piana: Bardzo ładna, obfita, drobna i gęsta. Bardzo trwała, zostawia wyraźny lejsing.
Aromat: Chmielowy, owocowy, ale pojawia się też jakiś dziwny aromat. który początkowo skojarzył mi się z przypieczonym za mocno… popkornem. Drugim moim skojarzeniem jest jakaś przyprawa, jakaś papryka w proszku, ewentualnie pieprz. Trochę mi ona przeszkadza.
Smak: Piwo jest pełne, słodowe. Ta dziwna nuta pojawia się również w smaku. Tak, najbliżej temu chyba do pieprzu. I – o dziwo – taka nuta widnieje w opisie sensorycznym Ekuanotu, ja jednak pierwszy raz się z nią spotykam. Po chwili pojawia się pilzneńska słodowość, taka trochę ciasteczkowa. W gardle coś, co mnie kojarzy się z albedo z pomarańczy, czy grejfruta. Na finiszu, całkiem intensywna, ale krótka grejpfrutowa goryczka.
Wysycenie: Po początkowym spienieniu się jest niskie. Doctor Brew Legend: Kinky Ale sprawia wrażenie trunku gładkiego, delikatnego.

Coś dziwnego pojawiło się w aromacie i smaku. Nie bardzo potrafiłem to zidentyfikować. Zakładam, że mogło to pochodzić z chmielu, ale równie dobrze mogło to być coś od słodu. Zobaczymy, czy coś podobnego odnotuję w pozostałych piwach. Na duży plus zaliczam bardzo ładny wygląd i odpowiednie nagazowanie. W smaku oprócz tej dziwnej nuty mamy trochę cytrusów i sporo słodowości. Tak, zdecydowanie jest to oldschoolowe podejście do IPA w doctorowym stylu ;).
Cena: piwo otrzymane w ramach współpracy komercyjnej z Browarem Doctor Brew