Dawno już nie piłem takie klasycznej amerykańskiej „ipy” – ostatnio pojawiają się u mnie z reguły te w wariancie hazy, DDH, czy new england. Tak się nam rynek kraftowy w Polsce pozmieniał – wszak piwna rewolucja zaczęła się od takich oldschoolowych – jakby się nam dziś wydawało – east coastów. Nie wiem, czy dzisiejsze piwo – a będzie nim High Hops z Browaru Kraftwerk – będzie east coastem (to się za chwilę okaże), ale jednak jest to typowe american IPA, bez wspominanych przeze mnie wyżej dopisków. Sprawdźmy więc, czy w obecnych czasach takie piwo może nas jeszcze czymś zaskoczyć :).
Piwna rewolucja w Polsce zaczęła się w 2011 r. w momencie, gdy wystartował Browar PINTA, który wypuścił na rynek kultowe już dzisiaj piwo Atak Chmielu. Szybko zrobiło ono furorę wśród osób zainteresowanych piwem – miało w sobie niespotykane dotąd w Polsce aromaty cytrusów i żywicy. Dziś nie są one już niczym niezwykłym. Ba, takie zwyczajne „ipy” zostały niemalże wyparte przez piwa o intensywniejszym chmieleniu na aromat, słodsze i mniej goryczkowe. Dlatego też doceniam każde typowe american IPA z wysoką goryczką, które są wciąż warzone przez polskie browary.
Z Browarem Kraftwerk przez długi czas nie miałem do czynienia, a to dlatego że warzone przez niego piwa zniknęły ze sklepów specjalistycznych. A jako, że w sklepach dużych sieci handlowych zaopatruję się w piwo raczej rzadko, to i Browar Kraftwerk nie trafiał na moją piwną półkę. Mam więc sporo zaległości, jeśli chodzi o jego portfolio – wszak kraftwerkowe piwa pojawiały się u mnie na samych początkach mojej przygody z blogowaniem, gdy ekipa Kraftwerku warzyła kontraktowo. Teraz, już od jakiegoś czasu, ma już własny, stacjonarny browar w Rzuchowie i… nastała jakaś cisza w eterze. Rzadko, kto recenzuje piwa Browaru Kraftwerk. Dobrze się więc stało, że kilka tygodni temu otrzymałem zestaw trzech piw – tzw. Toolbox, z wyglądu stylizowany na skrzynkę narzędziową. Całość jednak była dość droga, bo za trzy piwa trzeba było zapłacić coś koło 30 zł. Jedno piwo z tego zestawu już zrecenzowałem, a był to lager Wanted Style.
Na etykiecie widzimy scenę jakby z jakiegoś świata fantastycznego – umieszczono bowiem na niej motyw unoszącego się w przestrzeni stożkowego fragmentu ziemi, na której widzimy kawałek lasu, jakąś chałupę oraz wiatrak, typu koźlak. Wokół tego obrazka umieszczono standardowe kraftwerkowe elementy, kojarzące mi się z steampunkiem. Według morskiej opowieści umieszczonej na etykiecie, spodziewać się możemy intensywnej, krótkiej goryczki, co zresztą jak najbardziej mi się podoba :).
Data przydatności: 30.01.2021
Kolor: Głęboko złociste, wpadające w jasny bursztyn. Zamglone.
Piana: Ładna, obfita (ale piwo nie sprawia wrażenia przegazowanego), drobna i gęsta. Trwała. Zostawia ładny lejsing.
Zapach: Owocowy, słodki – mango, liczi, nieco nafty, ananas.
Smak: Sporo słodowej słodyczy i pełni. High Hops ma przyjemną gładką teksturę. Słodowość uzupełniają słodkie aromaty odchmielowe. Jest słodka pomarańcza, ananas, białe owoce, mango i żywica. Nieco kwiatów. Wraz z ogrzewaniem na wierzch wychodzi trochę karmelu. Goryczka pojawia się dopiero po kilku łykach – jest lekko trawiasta, ziołowa. Umiarkowana, ale dość długa.
Wysycenie: Dość wysokie.
Smaczne piwo, chociaż nie powiedziałbym, że ma ono intensywną goryczkę. Przez to trochę High Hopsem się zawiodłem – goryczka pojawia się dopiero po jakimś czasie i jest dość długa. Czyli nie taka, jaką zapowiadał Kraftwerk na etykiecie swojej „ipy”. Nie jest to też ani east coast, a nie też west coast, a takie coś pomiędzy. Na plus bardzo ładny wygląd oraz aromat – Mosaic znowu zrobił robotę!
Cena: piwo otrzymane w prezencie
Od dziś działa profil Chmielnika Jakubowego na Patronite. Z góry dziękuję za wszelkie wsparcie :).