Zaraza – chyba wszyscy mamy jej dosyć. Jakby nie patrzeć to epidemia dalej trwa i może się okazać, że już niedługo obudzimy się z ręką w nocniku – uważam, że w społeczeństwie doszło do zbyt dużego rozprężenia. No, ale jednak wirusologiem, czy epidemiologiem nie jestem, więc co ja tam mogę wiedzieć. Niemniej, ja cały czas grzecznie noszę maseczkę i pewnie jeszcze długo będę ją nosił ;). Tymczasem Browar Incognito wykazał się pewnego rodzaju real time marketingiem i jakiś czas temu wypuścił na rynek imperialny porter bałtycki pn. Plague Doctor.
Podoba mi się koncepcja, w którą ostatnio poszedł Browar Incognito i na swoich etykietach zamieszcza motywy różnego rodzaju masek. I tak na etykietę imperialnego porteru bałtyckiego trafiła bardzo charakterystyczna maska z dziobem – maska tzw. doktora plagi, który zajmował się zarażonymi dżumą oraz ofiarami epidemii tej strasznej choroby.
Jak czytamy w Wikipedii:
Dziób maski wypełniany był środkami zapachowymi takimi jak jałowiec, melisa, mięta, kamfora, goździki, mirra, róża lub styraks. Ludzie wierzyli, że chronią one przed zarazą.
Maski z dziobem pochodziły jednak tylko z Włoch i Francji i były raczej zjawiskiem marginalnym. Kilka druków i sztychów sprawiło, że ich wygląd stał się znany i został powiązany w publicznej świadomości z wizerunkiem doktora plagi. Później maski te stały się charakterystycznym elementem weneckiego karnawału.Wikipedia.
Browar Incognito to stacjonarny browar rzemieślniczy, działający na Lubelszczyźnie, w Kraśniczynie niedaleko Krasnegostawu. Jego założycielami są Sylwia i Michał Zielińscy. Za niecałe 2 miesiące będą oni świętować drugą rocznicę uruchomienia browaru – ten wystartował 20 lipca.
Plague to imperialny, tj. nieco bardziej ekstraktywny i mocniejszy od regularnej wersji, porter bałtycki. Na jego etykiecie znalazło się niewiele szczegółowych informacji. No może poza tym, że trunek powinien być dobrze ułożony. Pożyjemy, zobaczymy – jak to mówili starożytni Rzymianie ;).
Data przydatności: 06.05.2021
Kolor: Ciemnobrązowe, nieprzejrzyste – w kieliszku praktycznie czarne.
Piana: Brązowa, drobna, gęsta. Umiarkowanie obfita, dość szybko pozostawia jedynie dość grubą obrączkę oraz cieniutką, nieregularną warstewkę.
Zapach: Kawowy, palony, ewidentnie stoutowy. Nie ma tu typowych dla porteru nut ciemnego chleba.
Smak: Gdybym dostał to piwo w ciemno, od razu powiedziałbym, że to imperial stout. Plague Doctor to piwo intensywnie palone, kawowe. Dalej jest nieco gorzkiej czekolady (takiej zawierającej z 90% kakao). Słodyczy jest tu niewiele. No i goryczka – ta jest naprawdę silna i na dłużej pozostaje w gardle. Trunek ma sporo „ciała”, jest pełny w odbiorze. Nieco chropowaty na finiszu. Alkohol jest dobrze ukryty – wcale nie czuć tych 10%.
Wysycenie: Niskie.
Za bardzo risowy ten porter bałtycki. Wiem, że imperialne wersje tego stylu mogą rządzić się nieco odmiennymi prawami. No, ale jednak tu trochę przegięto z palonością. Porter bałtycki powinien być zdecydowanie bardziej chlebowy, trochę karmelowy, melanoidynowy. No, i owocowy od postępującego utlenienia (tu akurat mamy do czynienia z piwem świeżym, więc ciężko mówić o utlenieniu). Niemniej piwo było smaczne, potęzne – tylko tak jak wspomniałem: mało porterowe, za co muszę mu odjąć punkty :/.
Cena: piwo otrzymane w ramach współpracy barterowej z Browarem Incognito