Odwiedzając podczas urlopu dyskont należący do pewnej sieci z żółto-czarnym logo przeżyłem niemałe zdziwienie. Otóż w lodówce, oprócz niezbyt ciekawych piw, znalazłem… krieka! A dokładniej to piwo o nazwie Belgian Kriek z Browaru Maryensztadt. I to za coś koło 5 złotych! Nie byłbym sobą, gdybym nie sprawdził, czy mamy w tym wypadku do czynienia z hitem, czy kitem, jakby to powiedział Bartek Nowak z bloga Małe Piwko :).
Kriek to wywodzący się z Belgii wiśniowy przedstawiciel rodziny lambików, czyli kwaśnych piw fermentacji spontanicznej. Nie słyszałem, aby Maryensztadt eksperymentował ze szczepieniem brzeczki drożdżami z powietrza, więc spodziewałem się, że opisywane dziś przeze mnie piwo zostało zakwaszone w inny sposób – być może bakteriami kwasu mlekowego. Browar ten ma przecież na swoim koncie całkiem sporo dobrych kwasów. Szybko okazało się, jak bardzo się myliłem.
Z etykiety Belgian Krieka można bowiem wyczytać, że jest to… belgian pale ale z dodatkiem wiśni. Tak, dobrze przeczytaliście. Nie ma w nim ani dzikich drożdzy, ani bakterii Lactobacillus, czy też nawet kwasu mlekowego. Są za to belgijskie drożdże, które wg opisu na etykiecie dają nuty przyprawowe. Całą kwasowość mają wnieść dodane do piwa wiśnie. Oj, czarno to widzę.
Piwo jest niepasteryzowane.
Styl: kriek/belgian pale ale z wiśniami
Ekstrakt: 13° Plato
Alk. obj.: 5,3%
IBU: b/d
Data przydatności: 31.12.2019 r.
Kolor: Brunatno-czerwona.
Piana: Prawie jej nie ma. Mimo agresywnego nalewania, tworzy się jedynie szczątkowa.
Zapach: Ciasteczkowy, lekko karmelowe. Wiśnie są schowane.
Smak: Spodziewanej kwasowości nie ma tu wcale. Wiśnie są obecne, ale razem z karmelowo-ciasteczkową podbudową dają dość mdły efekt. Goryczki brak.
Wysycenie: Niskie.
No i w pełni sprawdziły się moje obawy. Zdecydowanie nie jest to kriek. Ba, recenzowane wyżej piwo wcale go nawet nie przypomina. Nie mam pojęcia, kto wpadł na pomysł nazwania belgian pale ale’a Belgian Kriekiem, ale była to bardzo słaba decyzja. Nawet same wiśnie nie są w nim jakoś szczególnie wyraziste (kwasowości nie wniosły praktycznie wcale), ponieważ pod ciasteczkowo-biszkoptową podbudową. Zapowiadanych w „morskiej opowieści” nut przyprawowych również nie odnotowałem. Zdecydowanie nie polecam, a Maryensztadt jak najszybciej powinien zmienić nazwę tego piwa.
Cena: coś koło 5 zł za 0,5 litra w dyskoncie