500 recenzji – aż trudno uwierzyć, że przez niemal trzy lata mojej blogowej działalności zrecenzowałem aż pół tysiąca piw. Były to głównie piwa polskie, choć też nie stroniłem od tych z zagranicy. Wśród nich znalazły się sztosy, ale także typowa „koncernówka”. Starałem zachować się różnorodność i myślę, że udało mi się. Świętując ten jubileusz postanowiłem sięgnąć po najdroższe piwo, jakie obecnie mam w swoich zasobach. Padło na Spontanframboos z duńskiego browaru kontraktowego Mikkeller.
Wielokrotnie już pisałem, że uwielbiam maliny w piwie. Szczególne miejsce w moim sercu mają malinowe lambiki, czyli framboise. Ale owoce te są dodawane nie tylko do kwasów, ale również do jasnych lagerów oraz piw ciemnych, takich jak stouty. Niestety, z doświadczenia wiem, że używane są różnej jakości soki, przez co niektóre piwa – mimo zapewnień o naturalności dodatków – smakują sztucznie. Z drugiej strony ciężko czasem uniknąć smaku kompotu z malin. Z dwojga złego wolę jednak tę drugą opcję.
Spontanframboos to piwo, które z powodzeniem można zaliczyć do wspomnianych wyżej lambików. Zakupiłem je bezpośrednio w sklepie internetowym Mikkellera, do czego zachęciło mnie czasowe wprowadzenie darmowej przesyłki. Tym, co mnie w nim zaciekawiło – oprócz malin, jest fakt leżakowania tego trunku w drewnianych, dębowych beczkach. Podobnie jak recenzowane przeze mnie jakiś czas temu Spontanyuzu, tak i to piwo jest zaskakująco mocne – ma 7,7% alkoholu.
Mikkellera można śmiało zaliczyć do legendarnych europejskich browarów piwnej rewolucji. O jego piwach marzyli polscy beer geecy, zanim w naszym kraju wybuchła piwna rewolucja. Ten kultowy kontrakt został założony w 2006 r. przez Mikkela Borga Bjergsø i Kristiana Klarupa Kellera, który jednak szybko – bo w 2007 r. – zrezygnował z warzenia piwa, poświęcając się pracy dziennikarskiej. Co ciekawe brat bliźniak Mikkella – Jeppe Jarnit-Bjergsø – w 2010 r. założył inny bardzo znany nowofalowy browar: Evil Twin Brewing. Choć Mikkeller to duńska firma, to swoje piwa sprzedawane w Europie warzy głównie w Belgii w Browarze de Proef. W marcu tego roku ruszył natomiast stacjonarny browar Mikkellera, zlokalizowany w USA, w Queens w stanie Nowy Jork.
Styl: fruit sour wild ale / lambik / framboise
Ekstrakt: b/d
Alk. obj.: 7,7%
IBU: b/d
Data przydatności do spożycia: 19.10.2027
Kolor: Czerwonawe, wpadające w rubinowy. Mętne, ale to akurat może wynikać z braku ustania się osadów w butelce (niestety w lodówce musiałem ją położyć).
Piana: Niezbyt obfita, ale dość ładna. W umiarkowanym tempie redukuje się do obrączki. Zostawia śladowy lejsing.
Zapach: Jogurt malinowy. Ewidentnie czuć owoce i efekt pracy bakterii kwasu mlekowego. Zapach malin jest naturalny, nieco przypomina kompot malinowy.
Smak: Maliny są na pierwszym planie. Znów mam skojarzeniem z czymś pomiędzy jogurtem a kompotem. O dziwo, w tle pojawia się jakby banan, ale taki kojarzący mi się z sosem bananowym do krewetek, którego miałem ostatnio okazję ostatnio spróbować. Jest kwaśno, ale miałem już okazję pić kwaśniejsze lambiki. Finisz cierpki, mało goryczkowy.
Wysycenie: Wysokie.
Spontanframboos to dobre piwo, chociaż muszę przyznać, że Spontanyuzu zrobiło na mnie lepsze wrażenie. W wariancie malinowym najbardziej intrygujący był dla mnie efekt jogurtu owocowego. Wiele milkshake’ów mogłoby się od tego uczyć ;). Spodziewałem się też większej ilości nut dzikich, których tu nieco mi zabrakło. Podobnie jest z kwaśnością – liczyłem, że będzie jej więcej. Niemniej piwo oceniam bardzo dobrze.
Cena: 90 koron duńskich w sklepie internetowym Mikkellera (około 50 zł) za butelkę o pojemności 375 ml