Gdy zaczynałem swoją przygodę z piwem mniej więcej w 2011-2012 r., piwnych ciekawostek szukałem głównie w marketach. Sporą zasługę w rozwoju moich zainteresowań miał wówczas Piotr i Paweł. W sklepach tej sieci dostępny był całkiem szeroki wachlarz piw regionalnych, ale i zagranicznych. To tam zacząłem kupować piwa pszeniczne pokroju Paulanera, Franziskanera czy polskiego Ciechana Pszenicznego. Jednocześnie moim odkryciem był lidlowski Perlenbacher Pils, który był tani, lekki i całkiem pokaźnie nachmielony. Piwo, które dziś zrecenzuję – Perlenbacher Patronus – jest niejako połączeniem tych dwóch moich wspomnień. Jest to bowiem klasyczny hefeweizen, sprzedawany pod marką własną sieci Lidl.
Hefeweizen, choć jest klasycznym niemieckim stylem, to jest on w mojej opinii całkiem ciekawy. Myślę, że każdy kojarzy ten bananowo-goździkowy profil smakowo-aromatyczny :). Myślę, że każdy z Was już to wie, ale dla formalności przypomnę, że nie jest on związany ze słodem pszenicznym w zasypie, ale z odpowiednim szczepem drożdży, produkującym charakterystyczne estry (głównie octan izoamylu) oraz fenole („goździkowy” 4-winylogwajakol). Co ciekawe, weizeny wbrew pozorom z reguły nie są słodkie, a wręcz są kwaskowe – nasz mózg jest oszukiwany przez bananowy aromat, który z automatu dopowiada sobie owocową słodycz również w smaku. Jeśli nie wierzycie, to następnym razem pijąc weizena zatkajcie nos :).
Sama butelka Perlenbachera Patronusa (a raczej jej kształt) dość mocno przypomina mi opakowanie piw Duckstein, czyli niemieckiej marki premium, należącej obecnie do Carlsberga. Przypadek? Nie sądzę ;). Producent, mimo zamieszczenia na etykiecie choćby ekstraktu w stopniach Plato, niestety nie zdradza, gdzie piwo zostało uwarzone. Na kontrze zamieszczono ponadto dość ogólne informacje w czterech językach: polskim, rumuńskim, chorwackim oraz bułgarskim. Internetowe tropy prowadzą jednak do Privatbrauerei Eichbaum z Mannheim.
Styl: hefeweizen
Ekstrakt: 12,3° Plato
Alk. obj.: 5,5%
IBU: b/d
Data przydatności: 13.01.2019
Kolor: Pomarańczowe, równomiernie zmętnione.
Piana: Bardzo obfita, drobna, puszysta i betonowa. Mimo upływu czasu nie opada.
Zapach: Zbożowy, z wyraźnym aromatem drożdżowym. W tle pojawiają się banany i delikatna guma balonowa.
Smak: Perlenbacher Patronus jest wyraźnie estrowy – są banany (ale niezbyt dojrzałe) oraz jabłka. Razem z owocami dominuje zbożowość, w typie mokrego zboża. Finisz lekko przyprawowy – pojawia się jakby cynamon, co fajnie współgra z jabłkowymi estrami, dając efekt jakby szarlotki. Goździka i goryczki chmielowej brak. Patronus to piwo dość pełne w smaku, ale mdłe.
Wysycenie: Wysokie.
Perlenbacher Patronus to poprawny, choć niezbyt czysty stylowo weizen. Zastanawia mnie jednak to skojarzenie z szarlotką, bo jak dotąd nie spotkałem się z tym w weizenie. Miłośnicy goździków w weizenie będą jednak tym piwem rozczarowani, choć fenole się pojawiają. Podsumowując, jest to dziwny, ale całkiem smaczny pszeniczniak.
Cena: 3,49 zł za 0,5 litra w markecie