Gdy pod koniec stycznia kupowałem w Netto piwa z Browaru Maryensztadt, to do najtańszych one nie należały. Jeśli dobrze pamiętam, to płaciłem wtedy za nie jakieś 7-8 zł. Tymczasem dochodzą mnie słuchy, że obecnie piwa te w sklepach tej sieci są już przecenione i to mocno. Nie wiem, czy promocja obowiązuje we wszystkich punktach i w sumie nie bardzo mi się chce. Ale możecie dać znać w komentarzach, jak jest u Was ;). A ja postaram się dziś odpowiedzieć na pytanie, czy warto kupować Lost Berry, czyli brown porter z czarną jagodą.
Czarna jagoda to owoc powszechnie znany i lubiany. Jednak do najintensywniejszych w smaku i zapachu to on nie należy. Zastanówcie się, czy kojarzycie zapach jagód? Ja chyba nie potrafiłbym go opisać. Albo smak? Tu poza słodyczą, lekką kwasowością oraz cierpkością, ciężko cokolwiek poza tym napisać. Dlatego też nie wiem, czy jagody nie zginą wśród nut typowych dla stylu, w jakim Lost Berry zostało uwarzone, czyli w brown porterze. Wydaje mi się, że gdyby to był jakiś lekki kwasik, to szansa na uwydatnienie jagodowych akcentów byłaby większa. No, ale zobaczymy – akurat może zostanę pozytywnie zaskoczony.
Jak już pisałem przy okazji recenzji piwa Porter Unfiltered spod marki Tesco Finest, wśród osób niezaznajomionych z charakterystyką piwnych stylów często spotykam się z myleniem brown porteru z porterem bałtyckim. A tak naprawdę poza barwą oraz nutami czekoladowym, to mają one ze sobą niewiele wspólnego. W ogóle w Polsce dość powszechnie panuje przekonanie, że wszystkie ciemne piwa są mocne i słodkie. A potem, po zakupie dochodzi do rozczarowania ;). Ja jednak ciemne piwa lubię (nawet te lekkie) i często po nie sięgam.
Zanim przejdę do degustacji, napiszę jeszcze kilka słów na temat etykiety Lost Berry. Sam projekt podoba mi się, jest dość charakterystyczny i przyciąga wzrok na półce. Chociaż z drugiej strony motyw mężczyzny idącego przez nocne miasto (Warszawę? W tle mamy jakby Pałac Kultury i Nauki) nie bardzo kojarzy mi się z jagodami. Bardziej widziałbym tu jakieś elementy związane z lasem ;). Zamieszczony na etykiecie skład jest niestety lakoniczny, do czego zresztą Maryensztadt już nas chyba przyzwyczaił.
Styl: brown porter z czarną jagodą
Ekstrakt: 13° Plato
Alk. obj.: 5,2%
IBU: b/d
Data przydatności: 05.07.2018
Kolor: Ciemnobrązowe, nieprzejrzyste.
Piana: Żółtobrązowa, obfita – niestety od samego początku przypomina tę na coli, głośno syczy i dość szybko opada do zera. Brak lejsingu.
Zapach: Kawa, czekolada. Trochę nut opiekanych i nic więcej. Po ogrzaniu pojawiają się ciemne owoce.
Smak: Kawa, czekolada. Lost Berry to piwo wytrawne, wodniste. Już od pierwszego łyka miałem wrażenie metaliczności. Test skórny wydaje się to potwierdzać – pojawia się w nim zapach starych monet, albo krwi. Nie wydaje mi się, aby był to efekt dodania jagód. Samych owoców w ogóle nie czuję. Ewentualnie na finiszu pojawia się dziwna delikatna owocowa słodycz, która może pochodzić właśnie od czarnej jagody. Finisz palony, kawowy i dość długi. Goryczki chmielowej nie czuję.
Wysycenie: Dość wysokie.
Ciekaw jestem, skąd w Lost Berry wzięło się to wrażenie metaliczności. Jeśli taki efekt dały jagody, byłbym naprawdę zdziwiony. Tak poza tym jest to poprawny, całkiem smaczny brown porter, którego największą wadą jest zbyt wysokie wysycenie. Zaś jagodowych nut nie czułem praktycznie wcale, ale wierzę, że gdzieś tam są ;). Jak dla mnie jest tu jednak trochę zmarnowany potencjał owocowego dodatku. A szkoda.
Cena: chyba około 8 zł za 0,5 litra w markecie