Milk stoutów Ci u nas dostatek – jest to jeden z tych stylów, które świetnie sprawdzają się jako „entry level”. A wszystko za sprawą dodatku laktozy, która będąc niefermentowalnym cukrem, w przyjemny sposób dosładza gotowe piwo. Najczęściej laktozę dodaje się do piw ciemnych, w których to osiąga się efekt zbliżony do posłodzonej kawy z odrobiną śmietanki. Zwykle mają one jednak jedną wadę – sprawiają wrażenie zbyt wodnistego jak na swoją słodycz. Browary tę niedoskonałość próbują niwelować na różne sposoby – m.in. poprzez tzw. zacieranie na słodko, dodatek płatków owsianych, czy też użycie szczepów drożdży, które płytko odfermentują. W tym kontekście ciekawie zapowiada się jedno z piw Pracowni Piwa, a mianowicie Dark Side of the Milk. Jest to milk stout o bardzo niewielkiej zawartości alkoholu, bo jedynie 2,5% przy ekstrakcie… 12° Plato!
Już na pierwszy rzut oka parametry wydają się być dziwne. Jak to? Z 12-tki tylko 2,5% alkoholu? Przecież zwykle z tego ekstraktu bez problemu osiąga się 5-5,5% alkoholu, czyli dwa razy więcej niż jest w Dark Side of The Milk! Jak Pracowni Piwa udało się to osiągnąć? Na forum piwo.org znalazłem informację, że laktoza w tym piwie stanowi aż 4 z 12° Plato, czyli 1/3. 2,5% z 8° Plato wygląda już bardziej typowo, choć i tak odfermentowanie głębokie nie jest. A przypominam, że butelkowe piwa Pracowni Piwa są niepasteryzowane. Ciekaw więc jestem, czy nie będzie problemu ze zbyt wysokim nasyceniem, spowodowanym dodatkowym dofermentowaniem w butelce. A jak wiadomo, zbyt dużo dwutlenku węgla w stoucie to zbrodnia. Mam więc nadzieję, że moje obawy będą płonne ;).
Przy okazji sprawdziłem właśnie, kiedy ostatnio piłem coś z Pracowni Piwa. Okazuje się, że od ostatniej recenzji piwa z tego browaru (uwarzonego w kooperacji z Browarem Podgórz) minął ponad rok! Baran z Jajem recenzowany był przeze mnie w styczniu 2017 r. Kurde, strasznie długo. Faktem jest jednak to, że przez dłuuuugi czas w szczecińskich sklepach specjalistycznych nie widziałem piw z Pracowni Piwa. Najprawdopodobniej wzięło się to stąd, że priorytetem browaru z podkrakowskiej Modlniczki był rozlew do kegów, a butelki stanowiły dodatek. Już jakiś czas temu Tomek Rogaczewski z Pracowni Piwa na jednym z lajwów na Facebooku zapowiadał, że dostępność butelek się poprawi i faktycznie, widać już tego efekty.
Dark Side of The Milk miało swoją premierę w czerwcu 2017 r. Niestety, Pracownia Piwa na etykietach swoich piw zamieszcza bardzo niewiele informacji na temat ich składu. Na szczęście w sukurs przychodzi strona internetowa, na której publikowane są bardziej szczegółowe dane. I tak dowiadujemy się m.in., że Dark Side of The Milk to single hop chmielony amerykańskim Chinookiem. Ależ jestem ciekaw tego piwa, dlatego nie przedłużając, czas przejść do degustacji :).
Styl: milk stout
Ekstrakt: 12° Plato
Alk. obj.: 2,5%
IBU: b/d
Data przydatności: 07.08.2018
Kolor: Czarne, nieprzejrzyste.
Piana: Lekko brązowa, drobna, gęsta i dość trwała.
Zapach: Kawa, śmietanka, lody kawowe. Bardzo przyjemny.
Smak: Myślałem, że Dark Side of The Milk będzie piwem słodszym, niż jest w rzeczywistości. Podobnie jak w zapachu mam skojarzenie z lodami kawowymi lub z kawowym nadzieniem cukierków, albo wafelków. Po paru łykach wpada trochę w krówkę. Goryczka palona. Piwo jest bardzo pełne w smaku, wręcz oleiste.
Wysycenie: Niskie.
Dobra robota! Dark Side of the Milk jest piwem zaskakująco treściwym i pełnym w smaku. Jak na ten woltaż dzieje się w nim naprawdę sporo. Na szczęście moje obawy odnośnie nagazowania okazały się nie mieć nic wspólnego z rzeczywistością, ponieważ nasycenie było niskie, dzięki czemu piwo było gładkie, aksamitne w odbiorze. Co ciekawe, nie odebrałem go jako zbyt słodkiego – jest sporo słodyczy, ale w niczym ona nie przeszkadzała. Szkoda tylko, że piwo to zostało nalane do małej butelki o pojemności 0,33 litra. Myślę, że bez problemu wypiłbym pół litra :).
Cena: około 6 zł (wpis powstał przy współpracy ze szczecińskim sklepem specjalistycznym Chmiel – Świat Piwa)